Pierwsze spotkanie w historii występów obu ekip w IV lidze (jesienią goście nie dojechali na mecz) i ponownie 3:0 dla Spójni, ale tym razem wywalczone na boisku i w starciu z przeciwnikiem. Zbąszynek przywitał nas deszczową i pochmurną pogodą. Od samego wejścia na stadion widać było rękę gospodarza (przy wejściu kasjer od razu dał sygnał, że jesteśmy blisko Poznania, choć po bliższym zapoznaniu okazał się miłym i sympatycznym człowiekiem). Obiekt sportowy, na który chciałoby się zabrać władze naszego miasta, aby zobaczyły, komu i do czego służy stadion sportowy.
Co do meczu – ułożył się dla Spójni bardzo dobrze, bo już w 4 minucie Mateusz Szczurek pokazał, że grać w piłkę potrafi (tylko, czemu tak rzadko?), gdy pięknym strzałem lewą nogą z 25 metrów, pokonał bramkarza gospodarzy. Po strzeleniu pierwszego gola nasz zespół miał jeszcze kilka znakomitych okazji do podwyższenia wyniku (próbowali Mateusz Siudak, Daniel Drozdowicz), lecz dopiero tuż przed przerwą po precyzyjnym zagraniu Piotra Kurdykowskiego, Daniel Drozdowicz wpisał się na listę strzelców. Wyższość nad przeciwnikiem była widoczna w każdym elemencie gry, i choć starał się jeszcze pomagać gospodarzom sędzia, to i tak nie byli oni w stanie na boisku nic zdziałać, wobec bezbłędnie grającej Spójni.
Fatalnie zaczęła się dla nas druga połowa, gdy sędzia drugi raz ukarał Mateusza Siudaka żółtą kartką, za przewinienia, przy których Jego gwizdek milczał, jak były popełniane przez zawodników Syreny Zbąszynek. Grając w dziesięciu nasz zespół nadal był skoncentrowany i umiejętnościami przewyższał gospodarzy. W końcówce meczu, gdy sędzia widział, że nie jest w stanie pomóc Syrenie, podyktował rzut karny na korzyść Spójni, gdy faulowany w polu karnym był Adam Soboń, a „jedenastkę” pewnie wykorzystał Piotr Kurdykowski. Dobry występ naszego zespołu nie pozostał bez echa, gdzie po meczu i działacze i prawdziwi kibice Syreny docenili wartość naszego zespołu, stwierdzając, że to najlepszy czawrtoligowy zespół, jaki grał w Zbąszynku. Za miłe słowa dziękujemy i życzymy Syrenie, aby miała okazję w końcu przybyć na mecz do Ośna Lubuskiego, utrzymując się w Lubuskiej IV Lidze. Zmartwieniem Spójni jest fakt, że w najbliższym meczu z Lubskiem zagramy bez kilku podstawowych zawodników.
Spójnia rozpoczęła mecz w składzie:
w rezerwie pozostają: Krzysztof Niemczyn, Marcin Szeliga, Jacek Milczanowski, Piotr Pieróg, Daniel Szafran, Łukasz Pińczyński
zdjęcia: fot. Jakub Borowski >>TUTAJ<<